"Sekrety Julii"
Anna Płowiec
W ten niedzielny wieczór przybywam do Was z książką Anny Płowiec "Sekrety Julii". Przyznam szczerze, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki. Skuszona obiecującym opisem i piękną utrzymaną w fioletowej, bajecznej kolorystyce okładką, z wielką chęcią zabrałam się za lekturę. Aura rodzinnej tajemnicy, którą owiana jest powieść, wydawała się czymś intrygującym, czy faktycznie taka była?
Historia rozpoczyna się "sceną z życia" Aliny, która po tragicznej śmierci męża i niedawnej śmierci mamy, samotnie wychowuje córeczkę Kasię. Po tak traumatycznych wydarzeniach kobiecie trudno się pozbierać, widzimy jej codzienną walkę ze wszechograniąjącym ją smutkiem, toczoną dla córki, która również po śmierci bliskich straciła radość i dziecięcą beztroskę.
Jednak gdy czytelnik zaczyna angażować się w losy Aliny, nagle zostają one zastapione fabułą numer dwa, która ogniskuje się wokół losów tytułowej Julii - jak się okazuje mamy Aliny. Kobieta jak się okazuje miała dość tajemniczą przeszłość i nie wszystkie sekrety zdążyła córce przed śmiercią wyjawić. Zagadką dla Aliny nadal pozostają jej korzenie, dorosła już kobieta, nigdy nie poznała prawdy o swoim ojcu. Porządkując rzeczy po śmierci mamy, w jednej z zakurzonych szuflad znajduje listy. Listy od tajemniczego mężczyzny, których adresatką była jej mama. Czy listy te przyniosą odpowiedź na nurtujące Alinę pytanie o swoje pochodzenie? Czy pozna z ich treści inne oblicze swojej mamy?
Można powiedzieć, że wątek Aliny jest tylko tłem dla historii Julii, choć uważam, że sama historia Julii zdecydowanie by się obroniła. Powieść dzieli się na części dotyczące przeszłości - młodości Julii i teraźniejszości - dotyczące losów Aliny. Nie do końca ten zabieg skradł moje czytelnice serce. Brakuje trochę spójności. Alina czyta listy adresowanej do jej mamy, a rozdziały są niejako cofnięciem w czasie do tamtych wydarzeń i byłoby to zrozumiałe gdyby Alina "czytała" pamiętnik mamy, wtedy ta retrospekcja w takiej formie jaka jest, byłaby uzasadniona, a tak niestety nie do końca mnie przekonują, takie wyrwane z kontekstu zmiany fabuły.
Niemniej jednak historia Julii, sama w sobie urzekła mnie. Obiecana historia, o "miłości tak wielkiej, że przenosi góry" w istocie taką jest. Czytelnikowi zostaje zaserwowana piękna - rozgrywająca się w klimatach tatrzańskich szlaków i kwitnących bzów - opowieść. To właśnie na jednym ze szlaków Julia poznaje swoją pierwszą miłość o imieniu Sylwek. Pierwszą, ale czy jedyną? Los jak się okazuje nie jest przychylny wobec młodzieńczego uczucia i pojawiające się z biegiem czasu coraz większe przeciwności stawiają pod znakiem zapytania rozkwitające uczucie. Nie obędzie się bez łamania konwenansów, piętrzących się sekretów, podejmowania trudnych decyzji - jednak czy to wystarczy, by miłość przetrwała?
Przekonajcie się sami czytając tę niezwykłą historię Julii, jej miłosnych młodzieńczych rozterek, poważnych decyzji i walki o szczęście.
"Niektórych decyzji, nie da się odwrócić. Zwłaszcza tych najtrudniejszych, ważących na całej przyszłości. Na życiu jej, a także.. osoby jej najbliższej" s.476
Kończąc optymistycznie mój dzisiejszy wpis, mimo iż układ książki, sposób poprowadzenia podwójnej fabuły nie do końca przypadł mi do gustu, to historia tytułowej Julii zdecydownie skradła moje serce, dostarczyła emocjonującej lektury i myślę, że dam jeszcze szansę innym książkom tej autorki.
Książkę możecie nabyć TUTAJ
Komentarze
Prześlij komentarz